Wydarzenie przyciągnęło wielu zainteresowanych, a także przedstawicieli lokalnych władz. Marek Dzieciuch na początek opowiadał o wystawie i o tym jak zaczynał z malarstwem. W czasie przemówienia przekazał jeden ze swoich obrazów na rzecz Złotniczanki Złotniki. Jak sam powiedział, chce, aby klub sprzedał obraz a za pieniądze kupił lampy, które posłużą do oświetlenia boiska.
Fot. Emanuel Grzegorczyk-Zając
Fot. Emanuel Grzegorczyk-Zając
W czasie wystawy rozmawialiśmy z autorem obrazów, Markiem Dzieciuchem.
Emanuel Grzegorczyk-Zając: Wystawa jest bardzo okazała, ile obrazów możemy tu zobaczyć?
Marek Dzieciuch: Nie liczyłem dokładnie ale chyba 35.
EGZ: Jakich technik używał Pan do namalowania tych obrazów?
MD: To są różne formy. Do pewnych doświadczeń dochodzi się próbami. Moje pierwsze obrazy różnią się diametralnie od ostatnich. Jestem samoukiem, ale w malarstwie próbowałem chyba wszystkiego. Kiedy widziałem jakiś obraz, czasem próbowałem naśladować jakąś technikę, albo zmieniać ją, na przykład żeby inaczej podkreślić światło. Nieraz te techniki są wręcz mieszane.
EGZ: Kiedy zaczęła się Pana przygoda z malarstwem? Ile lat ma najstarszy obraz?
MD: Rzeczy, które nazywamy obrazami, zacząłem malować w wojsku, ponieważ opiekowałem się tam grupą artystów żołnierzy. Oni malowali, rzeźbili i rysowali na zamówienie. Akademie były ozdabiane ich pracami. Wówczas, siedząc znimi, brałem płótna i malowałem. Potem rozdawałem te obrazy.
EGZ: Ile trwa namalowanie takiego obrazu?
MD: Są obrazy, które powstają w jedną noc, a są takie, które były na krawędzi spopielenia, a wróciły do łask i po paru miesiącach były kończone. Jeśli temat jest palący i bardzo chcemy coś przekazać, to 3-4 dni. Zależy od tematu, skomplikowania. Obrazy, które cieszą się wielką popularnością, często powstają szybko. Styl, który obowiązywał w XVII czy XVIII w. niekoniecznie trafia do dzisiejszej widowni.
EGZ: Zaczął Pan malować na poważnie już w wojsku, a to Pana pierwsza wystawa.
MD: Tak, przynajmniej na taką skalę. Miałem kiedyś wystawę w kościele, ale wtedy nie byłem gotowy na podpisanie się. Zresztą temat był religijny i to nie autor był w tym najważniejszy. Moje prace są zazwyczaj kierunkowe, albo dtyczące konkretnego wydarzenia, albo kierowane do kogoś. Są tu obrazy na przykład dla mojej żony, czy dla dziewczyny z Ukrainy, która została oddzielona od rodziny. Do tej wystawy zainspirował mnie wiersz Mario di Andrade, mówiący, że człowiek ma dwa życia, ale to drugie zaczyna się wtedy, kiedy uświadomimy sobie, że mamy tylko jedno. Mam kolejne pomysły na obrazy. Jest Mona Lisa północy, a ja namaluję Mona Lisę znad Wisły. Jak będzie gotowa to na pewno ją opublikuję.
EGZ: Czyli inspirują Pana nie tylko wydarzenia, ale też twórczość innych artystów?
MD: Nie ukrywam, że zawsze czerpałem z różnych źródeł. Sam posiadam różne albumy, które również bywają dla mnie inspiracją. Jednym z celów tej wystawy jest to, żeby się uzewnętrznić i rozwijać. Trzeba w to inwestować, żeby ci utalentowani ludzie nam nie ginęli. Kiedyś dziewczynka przyniosła mi do oceny obraz, na którym była żyrafa pomalowana w różnokolorowe kwiatki. To był jeden z najpiękniejszych obrazów jakie widziałem w życiu. Ile tam jest tego szczęścia, żeby tyle kolorów władować w żyrafę. To jest niesamowite...
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.