Pasją Justyny jest malarstwo i rysunek, ale to nie jej jedyne artystyczne "zacięcie". Z Justyną rozmawialiśmy o jej pracach, technikach i okolicznościach, w jakich odkryła swój talent.
Emanuel Grzegorczyk-Zając: Kiedy zaczęła się twoja przygoda z malowaniem i szkicowaniem?
Justyna Cichoń: Tak naprawdę zaczynałam od najmłodszych lat, byłam wtedy małym dzieckiem. W szkole miałam plastykę i to tam odkryłam moją duszę artysty. Rysowałam dla szkoły różne obrazy do gazetek, ale wykonywałam też inne prace plastyczne. Dużo pomysłów dawała mi moja ciocia. Ciekawą częścią tych prac było projektowanie ubrań. Robiłam to jako mała dziewczynka i całkiem nieźle mi to wychodziło. Mam sporo właśnie takich prac. Teraz jednak poszłam w nieco inną stronę. Tworzę krajobrazy i martwą naturę. Moim zdaniem lepiej mi to wychodzi.
Fot. MG
EGZ: Mówisz o tej "duszy artysty"... Czy ona się gdzieś jeszcze przejawia, czy jednak skupiasz się na rysowaniu?
JC: Lubię pisać. Piszę opowiadania na różne konkursy. Ten artyzm jest u mnie dość szeroki i łapię się kolejnych rzeczy.
EGZ: Wracając do rysunku, jak duża jest to część twojego życia?
JC: Zależy jak na to spojrzeć. Pod względem czasu, jaki na to poświęcam, to raczej nie duża. Natomiast jest jej bardzo dużo wokół mnie. Często mam tak, że w jakimś okresie maluję więcej, a potem robię przerwę, bo nie ma tej przysłowiowej weny twórczej. Jest jednak bardzo dużo inspiracji. Jeżeli widzę chociażby krajobrazy, czy inne rzeczy, które mi się podobają, to bardzo chcę je uwiecznić. Może nieco mniej inspirują mnie emocje, ale za to muzyka już tak. Często wyobrażam sobie, jak piosenka może wyglądać jako obraz, albo jakaś rzecz i czasami to uwieczniam.
EGZ: Czy któryś muzyk inspiruje cię w szczególny sposób?
JC: Raczej nie. Mam wiele gatunków muzycznych, które bardzo lubię.
EGZ: A jak chodzi o malarzy?
JC: Oczywiście Van Gogh. On ma bardzo specyficzną kreskę i bardzo ładnie łączy kolory. To mi się w nim bardzo podoba.
EGZ: Starasz się "podbierać" jakieś techniki od ulubionych artystów? Wiem, że w przypadku Van Gogha poprzeczka jest wysoko, al mam na myśli taką naukę od najlepszych.
JC: Owszem, staram się w pewien sposób "podbierać" i przez to uczyć, chociażby właśnie od Van Gogha. Nauczyłam się od niego na przykład malować słoneczniki, które teraz często pojawiają się w moich obrazach.
EGZ: Czy starasz się jakoś promować swój talent i twórczość?
JC: Na pewno pomaga mi pani Natalia Trela z naszej szkoły. Poznałyśmy się co prawda nie tak dawno, ale pokazuje mnie gdzieś dalej i daje mi też sporo propozycji rysunków. Można powiedzieć, że mnie promuje. Oprócz tego czasami moje obrazy trafiają gdzieś dalej, na przykład jako prezenty. Na przykład ostatnio namalowałam dla bliskiej osoby obraz monochromatyczny. To był anioł z zakrytymi oczami i dwoma parami skrzydeł. Jestem bardzo zadowolona z tego obrazu.
EGZ: Używasz jeszcze jakichś technik oprócz monochromu?
JC: Najczęściej używam ołówka. Z ołówkami jest trochę tak, że trzeba mieć odpowiednio dobrany pod siebie i pod to co chcesz rysować. Na przykład jeżeli jest dużo cieniowania, trzeba mieć dużo ołówków o różnej grubości i miękkości. Cieniowanie w ogóle jest czasochłonne, zwłaszcza jeżeli jest dużo małych szczegółów. Ostatnio zaczęłam malować kredą, ale używam też pasteli. Praca pastelami jest przyjemna i relaksująca. Są miękkie i można je łatwo rozcierać. Dobrze nimi wychodzą krajobrazy, czy martwa natura. To fajna odskocznia od czerni i bieli oraz taka moja druga kolorowa strona.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.