![Policyjny Black Hawk na Pokazach Lotniczych w Mielcu [ZDJĘCIA-FILM] - Zdjęcie główne](https://static.korso.pl/galleries/8abf2e48-9f90-4a02-a3d4-b3f2f9e4c359)
Podczas ostatniej soboty miała miejsce VI edycja Podkarpackich Pokazów Lotniczych w Mielcu, które przyciągnęły liczne grono entuzjastów lotnictwa oraz podniebnych akrobacji. Na niebie można było podziwiać zarówno historyczne, jak i nowoczesne samoloty oraz śmigłowce, prezentowane przez najlepsze zespoły lotnicze z kraju i zagranicy. Niezwykłym urozmaiceniem było udział polskiej Policji, która od czterech lat dysponuje trzema wszechstronnymi śmigłowcami typu S-70i Black Hawk. Dla policjantów było to nie tylko okazja do zaprezentowania swoich umiejętności lotniczych i sprzętu, ale także kolejna możliwość wspólnego ćwiczenia działań ratowniczych i gaśniczych z jednostkami strażackimi, w tym z Jednostką Ratowniczo-Gaśniczą nr 7 w Warszawie.
Podczas widowiskowych ćwiczeń, piloci z doświadczeniem lotniczym przekraczającym 3 tysiące godzin nalotu w lotnictwie państwowym, wraz z dwoma członkami załogi, zaprezentowali spektakularne działania. Scenariusz ćwiczeń został starannie przygotowany, aby był realistyczny i pokazywał pełnię możliwości prowadzenia działań ratowniczo-gaśniczych przy użyciu śmigłowca. W związku z rozprzestrzeniającym się pożarem w trudno dostępnym terenie załoga policyjnego śmigłowca wraz z funkcjonariuszami Państwowej Straży Pożarnej została wysłana do gaszenia pożaru. Widzowie mieli okazję zobaczyć policyjny śmigłowiec ze zbiornikiem na wodę o pojemności około 3 tysięcy litrów, znanym jako Bambi Bucket, który był wykorzystywany podczas zagranicznych i krajowych misji.
Jednak prezentacja umiejętności lotników nie kończyła się na widowiskowym zrzucie wody. Zgodnie ze scenariuszem, po zakończeniu działań gaśniczych, okazało się, że jeden z wozów nie powrócił na miejsce zbiórki. W tym momencie na pokładzie śmigłowca znaleźli się ratownicy, których zadaniem było przeszukanie rozległego terenu z powietrza i odnalezienie zaginionego wozu strażackiego. Dzięki współpracy i szybkiemu działaniu zadanie zostało pomyślnie wykonane. Jedyną drogą, aby dotrzeć do zaginionych, była droga powietrzna. Ratownicy zeszli na liny osobiste, z jednym z nich posiadającym specjalne nosze śmigłowcowe, drugi z wyposażeniem medycznym niezbędnym do udzielenia kwalifikowanej pierwszej pomocy.
- Kiedy ratownicy znaleźli się już na ziemi, śmigłowiec oczekiwał w pobliżu na przygotowanie poszkodowanego do transportu. Lotnicy byli w stałym kontakcie z ratownikami – mówi dowódca załogi i tłumaczy: - Podczas prowadzenia tego typu działań jeden z ratowników cały czas towarzyszy poszkodowanemu. Równocześnie na ziemi drugi z nich zabezpiecza nosze tzw. liną antyrotacyjną, która zapobiega wpadnięciu noszy w obroty, spowodowane strugami powietrza wytworzonymi przez wirnik śmigłowca. Takie obroty mogłyby być niebezpieczne zarówno dla poszkodowanego, jak i dla ratownika – dodaje dowódca.
Zgodnie ze scenariuszem ranny został przetransportowany do szpitala specjalistycznego. A obserwujący pokazy lotnicze mieli okazję zobaczyć odlatujący wraz z wiszącym na linie ratownikiem śmigłowiec.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.