reklama

Ruda: Od wózka do nieba. Historia pełna wyzwań i triumfów

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: lm.pl

Ruda: Od wózka do nieba. Historia pełna wyzwań i triumfów - Zdjęcie główne

Joanna Perlińska, pseudonim Ruda, wydała książkę. To opowieść o dziewczynie ze Sławska, która choruje na mózgowe porażenie dziecięce, co nie przeszkadza jej w robieniu naprawdę niezwykłych rzeczy. | foto lm.pl

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

AktualnościJoanna Perlińska, pseudonim Ruda, wydała książkę. To opowieść o dziewczynie ze Sławska, która choruje na MPD (mózgowe porażenie dziecięce) i jeździ na wózku. Od dziecka walczy z przeciwnościami losu. Ma temperament i za wszelką cenę chce być samodzielna. O tym jest jej książka „Ruda rządzi”.
reklama

Anna Pilarska: Mówisz, że nie widzisz wózka?

Ruda: Byłam wcześniakiem, ważyłam niecały kilogram, gdy się urodziłam. Mamie mówili, że może być ciężko. Pierwsze prognozy pokazywały, że mogę być roślinką. Dopiero w wieku czterech lat nauczyłam się siedzieć. Mam jednak duże rodzeństwo, które nie postrzegało mnie przesz pryzmat wózka. Jak byłam mała, to ciągle mnie gdzieś zabierali, a jak mnie „wysypali”, to od razu pozbierali, wytrzepali i posadzili, jak gdyby nigdy nic. Dlatego nauczyłam  się normalnego życia. Ja tego wózka nie widzę, zauważam go tylko wtedy, gdy są schody albo krawężniki. Słowo „chodź” nie jest dla mnie obrazą. Moje rodzeństwo, rodzina wymagali ode mnie, żeby wózek nie był wymówką. Starali się, żebym była niezależna. W wieku 16 lat zaczęłam szkołę integracyjną z internatem we Wrocławiu. Na początku duże miasto było dla mnie wielkim wyzwaniem. W podstawówce i gimnazjum miałam nauczanie indywidualne, które różni się od chodzenia do szkoły. Początki były więc trudne, bo musiałam się nauczyć samodzielności. Tam nikt nikogo nie niańczył.

reklama

To teraz procentuje.

Raz się spóźniłam na praktyki. Od tamtej pory mi się to nie zdarza. Wiem, że muszę wcześniej wstać, uszykować się, założyć stertę kolczyków i dopiero mogę wyjść z domu. Nie lubię się spóźniać. Zwłaszcza teraz, gdy jeżdżę autem, to daję sobie w zapasie czas na korki i wypakowanie wózka. We Wrocławiu spędziłam siedem lat. Najpierw skończyłam zasadniczą szkołę zawodową o profilu krawiec, potem technikum ekonomiczne. Szkoda mi było stamtąd wracać. Miałam swoje życie, znajomych, ale się rozchorowałam. Zrobiono mi operacje (po cztery na jedną nogę), które miały poprawić mój stan, ale nie przyniosły oczekiwanych efektów i wtedy zaczęły się prawdziwe schody w moim życiu. Z pomocą pojawiła się wówczas Fundacja im. Doktora Piotra Janaszka Podaj Dalej z Konina. Dali mi wielu specjalistów. Trudna rehabilitacja trwała dziesięć miesięcy. Potem mieszkania treningowe pokazały mi, że mogę jeszcze więcej. Zaczęłam kurs na prawo jazdy. Szkoła Turbo mi to umożliwiła. Pierwszego dnia mówię do instruktora: Panie, mów szczerze, czy ja się nadaję, bo szkoda nerwów, pieniędzy i czasu. Odpowiedział, że będę jeździć dopasowanym pod siebie autem. Mam więc automatyczną skrzynię biegów plus indywidualny osprzęt, żeby ręką sterować gazem i hamulcem. Poza tym dodatkowa gałka na kierownicy, żeby łatwiej skręcać. Jeżdżę od roku.

reklama

A skoki ze spadochronem?

Pierwszy skok wykonałam we Wrocławiu. Przy specjalnej uprzęży, aby skoczek lądował na swoich nogach, a moje wiotkie mu nie przeszkadzały. To było przeżycie!

Po co Tobie takie wyzwania?

Jak to po co? Bo ograniczenia są w głowie. Książka to kolejne wyzwanie, chyba najbardziej zaskakujące w moim życiu. Skoki, tatuaż, czy wybory miss Polski – to byłam w stanie zaplanować. Książka to był kolejny etap. Druk, korektor, grafik to koszty, na które z rentą socjalną nie było mnie stać. Znajomy namówił mnie na założenie zrzutki. Wątpiłam, że na wymysł książki ktoś wpłaci. Średnio przekonana otworzyłam zbiórkę. Pierwszego dnia miałam już trzy tysiące złotych. Myślałam, że z wrażenia spadnę z wózka. Bo moja historia to nie tylko opowieść o chorobie, czy o tym jaka jestem biedna z tego powodu, ale wręcz przeciwnie. To opowieść o tym, że mimo trudności trzeba żyć i doceniać otoczenie.

reklama

Skąd ten tytuł „Ruda rządzi”?

Chętnie oglądałam Muminki i tam była Mała Mi, która mi się spodobała. Też jestem mała, pyskata i nie dam sobie w kaszę dmuchać. Odwagi dodaje mi tatuaż z Małą Mi, ale w okularach i ze spadochronem. Gdy chorowałam, to stworzyłam sobie listę marzeń, które udało mi się to zrealizować. Wychowywałam się na wsi i w tamtych czasach dzieci dały mi popalić, bo nie akceptowały mojego wózka. Musiałam sobie jakoś radzić i to mi zostało do dzisiaj. W książce staram się pokazać, że ograniczenia są w głowie. Mamy kompleksy, wady, jakieś braki, ale to nie przekreśla nam życia, którym każdy z nas rządzi, a Ruda rządzi swoim.

Rozmawiała Anna Pilarska, dziennikarka portalu LM.pl

reklama

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu wbieszczady.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama