O brazylijskim jiu jitsu rozmawiamy z Bartkiem Machnikiem oraz Kubą Bożkiem.
Żeby zacząć rozmowę o samej dyscyplinie sportu, trzeba się dowiedzieć, jak zaczęła się cała historia. Jak wyglądała droga mieleckich "siódemek"?
Historia jest bardzo długa, bo jako Grappling Mielec zaczęliśmy 12 lat temu. Zaczęliśmy powoli trenować w małej grupie w kilka osób. Swoje pierwsze szlify zacząłem zdobywać w klubie Grappling Rzeszów pod okiem trenera Maćka Kozaka, który wtedy był już mistrzem Polski brazylijskiego jiu jitsu w brązowych pasach. Pod jego okiem zacząłem poznawać ten sport i stwierdziłem, że dobrze byłoby przenieść go na grunt mielecki. Z roku na rok klub się rozwijał. W swoich szeregach mieliśmy zawodników, z którymi jeździliśmy na Mistrzostwa Polski. Mieliśmy zawodników, którzy zaczęli zdobywać medale. Wtedy największe sukcesy osiągał Krzysiek Kobos. Później nastąpiła zmiana, bo do kraju wrócił Łukasz Leś, osoba, która w Mielcu najdłużej trenowała jiu jitsu. Był utytułowanym zawodnikiem na zawodach międzynarodowych. W jiu jitsu funkcjonujemy pod pewnymi teamami. Łukasz występował pod szyldem Sukkata Team. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu tworzyć dwóch osobnych klubów, tylko działać wspólnie na rzecz rozwoju tego sportu. Zawodnicy z Grappling Mielec przeszli do Sukkata Team Poland i tam rozwinęliśmy grupę dziecięcą. To wszystko bardzo fajnie zaczęło rosnąć, a aspiracje były coraz większe. W wyniku pewnych zdarzeń nastąpił jednak rozłam i wróciłem do Szkoły Podstawowej nr 7. Przy zgodzie pani dyrektor działałem przy klubie sportowym "Siódemka". Zaczęło się to od czterech osób - ja z Kubą i można powiedzieć, że nasze dzieci. Później zaczęli dochodzić do nas zawodnocy, którzy jeszcze wcześniej trenowali w Sukkata Team Poland i krok po kroku zaczęliśmy tworzyć klub UKS Siódemka. W ten sposób doszliśmy do około 20-osobowej grupy dzieciaków i też około 20-osobowej dorosłych.
Rozwój sprawił, że rzuciliśmy się na "głęboką wodę"
Wszystko zaczęło się rozwijać w odpowiednim kierunku i nastąpiła taka przełomowa decyzja. Przy pomocy naszych przyjaciół, którzy dali nam wsparcie i w pewnym zakresie pomoc finansową, stwierdziliśmy, że idziemy na głęboką wodę i wynajmujemy halę. Był to odważny krok, bo znając obecną sytuację kosztu czynszów i utrzymania pomieszczeń, nie są to małe pieniądze dla Uczniowskiego Klubu Sportowego, który utrzymuje się tak naprawdę ze składek członkowskich swoich klubów. Jednak wsparcie rodziców i zawodników, którzy u nas trenują pozwoliło nam to zrobić. Przez okres wakacyjny sami zaczęliśmy malować salę z Kubą i z kilkoma innymi zawodnikami. Przeprowadziliśmy remont generalny. Większość pracy została wykonana tutaj własnymi rękami. Maty, na których ćwiczymy, to była większość tej inwestycji. Ich koszt to około 50 000 złotych. Jak byliśmy jeszcze w SP7, to zaoszczędziliśmy pieniądze, z Kubą nie wypłacaliśmy sobie wypłat trenerskich i z tego wszystkiego oraz z programu Klub 2022 udało nam się coś stworzyć. Część pieniędzy pochodziła również z dotacji miejskich, które otrzymujemy na rzecz funkcjonowania klubu. Udało się. Śmiało możemy powiedzieć, że udało nam się stworzyć jedną z najładniejszych sal do trenowania sportów walki w Polsce. Staramy się też na bieżąco ją udoskonalać. Dziękuję też Witkowi Pierogowi, który bardzo nam pomógł oraz wszystkim innym, którzy przyczynili się do tego, że Mielec zyskał dodatkową salkę treningową, nie ponosząc praktycznie żadnych kosztów. Klub powstał też ze względu na odbiór zewnętrzny, czyli głosy ze środowiska w Mielcu wśród kolegów i koleżanek, z którymi ćwiczyliśmy w poprzednim klubie. Ludzie mówili, że czekają na to, żeby Bartek otworzył coś swojego, bo chcą iść za jego planem. Jeśli chcemy tworzyć sport na wysokim poziomie, to trzeba mieć do tego bazę. To już nie te czasy, że dzieci trenowały po starych salkach, gdzie grzyb ścielił się po ścianach. Członkowie klubu też wymagają najwyższych standardów. W tym momencie mamy około 100 zawodników - prawie 70 dzieci. Część z nich to dzieciaki na początkowym etapie, bo grupy podzielone mamy na grupy wiekowe oraz stopień zaawansowania. Dzieci od 15 roku życia przechodzą do grupy dorosłych, bo na zawodach zasady rywalizacji są takie same jak u "dojrzałych zawodników".
Z czego klub może być najbardziej dumny?
W Polsce można powiedzieć tak, że największa impreza w kimonach, my to nazywamy największe wydarzenie kimoniarskie, to są Mistrzostwa Polski, które odbywają się w okresie listopada. Tym razem były to już 19. mistrzostwa. Jeśli chodzi o ten sport, to nie ma chyba drugich zawodów z tak długą tradycją w naszym kraju. W tym roku było około 2300 zawodników z całej Polski. Startować mogą dzieci w kategoriach, rozpoczynając od U-12, czyli 11-latkowie mogą już występować na zawodach takiej rangi. Ogólnie jest to impreza dla grup dorosłych oi juniorskich. Pojechaliśmy teraz ekipą 21 osób. Udało się wyszarpać 10 medali. Rywalizujemy na tej scenie polskiego jiu jitsu z ekipami dużych teamów. Są to ekipy przeważnie z dużych miast. Oprócz Mistrzostw Polski, na pewno zadowoleni jesteśmy z zawodów ADCC. To jest organizacja, która organizuje zawody na całym świecie i w Polsce też ma swoje imprezy. Tam gra jest nieco bardziej dynamiczna. Można wystartować w etapach z różnym stopniem zaawansowania. Im wyższy poziom, tym wyższy zakres technik.
Górna granica wieku w jiu jitsu... Czy ona istnieje?
Raczej nie. Był u nas pan, który jest już po 60-tce, sparował z młodymi. Na Mistrzostwach Polski również mieliśmy okazję obejrzeć pana po 60. roku życia. Ze względu na to, że jest to sport, w którym istnieje tzw. element odklepania, czyli jeśli ktoś zakłada mi jakąś technikę, która miałaby tworzyć jakąś dla mnie jakąś sytuację niekomfortową czy też zagrażającą mojemu zdrowiu, to odklepuję, więc mogę zakończyć walkę w każdym momencie. Jeżeli w klubie panują też dobre warunki i czuwa nad tym trener, który wie, na czym ta zabawa polega, to raczej kontuzyjność nie jest duża. Nie powiedziałbym na pewno, że jest większa niż w innych sportach, ale trzeba to wszystko robić z głową. Teraz założyliśmy grupę masters. W jiu jitsu to są tzw. old boye. Mamy chłopaków w okolicach 50. roku życia, którzy dopiero rozpoczęli swoją przygodę ze sportem. Nigdy nie jest za późno. Ze względu na to, że brazylijskie ju juitsu w Polsce pojawiło się, można powiedzieć, około 2000 roku, to ja swoją przygodę też zacząłem, mając trzydzieści kilka lat i jakoś zabrnąłem dalej w tym sporcie, więc wydaje mi się, że nie ma granicy. Wiadomo, że im wcześniej się zacznie, tym lepiej i te dzieciaki, które u nas trenują u nas są tego dowodem. Część tych dzieci jest na takim poziomie, jak dawniej powiedzmy niebieskich pasów w Polsce.
Dla kogo jest jiu jitsu?
O ile lekarz nie wyrazi jakichkolwiek przeciwwskazań, to nie ma tutaj żadnego problemu. Na treningach mamy też różne grupy i każdy bierze to, co chce. Jedni będą sparować na 100% i dawać z siebie wszystko, inni natomiast jeżeli będą chcieli odpocząć, no to odpoczywają. Tworzymy bazę dla każdej osoby. Wszyscy mogą spróbować swoich sił i trochę się poruszać.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.