Trener Rafał Gliński w następujący sposób nakreślał plan na mecz Padwą Zamość. – Plan będzie bardzo prosty: odbudować morale po ostatnim meczu, żeby pokazać się z jak najlepszej strony i żeby hala w Mielcu nadal była niezdobyta. Wszystko oczywiście zweryfikuje sobotnie sześćdziesiąt minut.
Początek spotkania przypominał trochę to, co widzieliśmy ostatnio w Mielcu w meczu przeciwko Stali Gorzów Wielkopolski. Znów przez kilka pierwszych minut ani jedna, ani druga drużyna nie mogła się wstrzelić w bramkę. Ten impas jako pierwsi przerwali mielczanie, którzy w siódmej minucie prowadzili 2:0. Najpierw bramkę z rzutu karnego rzucił Adam Babicz, a chwilę później poprawił z koła Damian Krzysztofik.
Padwa jednak nie odpuszczała i w kolejnych minutach zdołała wyrównać. Było wówczas 2:2. To był krótki stan, bo po kwadransie gry podopieczni trenera Rafała Glińskiego prowadzili już 5:3. Tak mała ilość bramek to w dużej mierze zasługa dobrej gry bramkarzy – debiutującego w mieleckich barwach Wojciecha Czerwińskiego, a po stronie Padwy Mateusza Gawrysia.
Wynik blisko remisu utrzymywał się do 20. minuty, gdy było jeszcze 6:5. Następnie zawodnicy Padwy zanotowali kilka strat, z których skrzętnie biało-niebiescy skorzystali. Nic więc dziwnego, że gdy w 24.minucie przewaga gospodarzy urosła do czterech trafień (9:5) trener Zbigniew Markuszewski poprosił o czas dla swojego zespołu.
Czas wzięty przez szkoleniowca Padwy na niewiele się zdał. Jego zawodnicy nadal mieli wielkie problemy z pokonaniem Wojciecha Czerwińskiego, a w obronie nie byli w stanie zatrzymać coraz lepiej grających gospodarzy. Ostatecznie na przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku 12:7.
Początek drugiej połowy to klasyczna gra bramka za bramkę. Na gola gospodarzy zaraz goście odpowiadali tym samym i co za tym idzie, w 39.minucie mieliśmy wynik 14:9.
Dla mielczan moment kryzysu jednak przyszedł. W 46.minucie, po kontrze i trafieniu byłego zawodnika Stali – Jakuba Kłody – zrobiły się już tylko dwie bramki różnicy (17:15). Trener Gliński postanowił nie reagować nerwowo, nie brał czasu, a jego podopieczni szybko postarali się odbudować, bo już w 47.minucie wrócili do czterech bramek przewagi (19:15).
Jak się okazało, był to już ostatni moment, gdy Padwa w tym meczu złapała tak bliski kontakt. Zawodnicy Stali do końca meczu utrzymywali bezpieczne prowadzenie i zasłużenie cieszyli się z kompletu punktów.
Handball Stal Mielec – Padwa Zamość 28:20 (12:7)
Stal: Dekarz, Czerwiński, Wiśniewski – Wilk, Nowak, Ruhnke 4, Babicz 2, Kotliński 1, Graczyk 4, Wołyncew 4, Napierała 7, Kaźmierczak, Smoliński, Stefani 4, Goliszewski, Krzysztofik 2. Trener Rafał Gliński.
Padwa: Kozłowski, Gawryś – Czerwonka, Puszkarski, Szymański, Szymon Fugiel 2, Kłoda 2, Małecki 5, Skiba, Mchawrab, Tomasz Fugiel 4, Bączek 3, Orlich, Adamczuk, Obydź 2, Bajwoluk 2. Trener Zbigniew Markuszewski.
Źródło: Handball Stal Mielec
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.