- Nie ukrywam, że zależało mi na zwycięstwie. To chyba normalne podczas zawodów. Uruchamia się duch rywalizacji. Wiem też ile włożyłam pracy w przygotowanie do tego startu. Tak naprawdę, jak się biegnie to do samego końca nie jest się pewnym, jak się to wszystko potoczy, ponieważ wszystko może się zdarzyć nawet na 50 kilometrze
- powiedziała Magdalena Ortyl z Zabiegani Mielec, która w ostatnich trzech edycjach Love'Las była najlepszą kobietą na 50 kilometrów.
- Dobrze biegło się mi całą trasę, bez kryzysu. Byłam miło zaskoczona warunkami, ponieważ lekki mróz fajnie zmroził błoto i mokry piach, które były jeszcze wczoraj w lesie. Druga połowa trasy okazała się dla mnie cięższa. Niektóre podbiegi, mimo że krótkie dały mi popalić. Tam już czułam zmęczenie w nogach, odezwały się skurcze
- dodała.
- Na mecie wzruszyłam się. Oczywiście nie o to chodzi, by robić coś ponad siły, wbrew sobie. Wiem ile mnie to kosztowało, jak wiele bieganie daje mi satysfakcji i mocy. To był finał zawodów Love' Las, a to też było dla mnie ważne
- słyszymy.
- W następnym roku Love' Las będzie jedynie w listopadzie, tak jak zaczynaliśmy w 2017 r. przygodę z naszą biegową
- dodała biegaczka.
- Każdy medal tworzy całość w kształcie serce. Jeśli ktoś przebiegł cztery edycje, w tym ja (uśmiech) to dostaje taki piękny stojak na te medale. Dodatkowo dzięki ekipie RateMyTrail stworzyliśmy ranking 4 Pory Roku Liga Love'Las
- podsumowała Magdalena Ortyl.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.