reklama

Kiedy lecieli nad Mielcem, kobiety przypalały rosoły. Historia braci Działowskich [WYWIAD]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Historii Fotografii "Jadernówka"

Kiedy lecieli nad Mielcem, kobiety przypalały rosoły. Historia braci Działowskich [WYWIAD] - Zdjęcie główne

Bracia Działowscy stojący przy swojej maszynie - DKD-4 | foto Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Historii Fotografii "Jadernówka"

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności Nie istnieje chyba mielczanin, który nie byłby świadomy lotniczych tradycji naszego miasta. Wystarczy spojrzeć na niebo i wsłuchać się w dźwięk silników. W Mielcu to codzienność. Nie każdy jednak wie skąd pochodzą te tradycje, kto je zapoczątkował i jak rozwijały się przez lata. Jednymi z najważniejszych postaci mieleckiego lotnictwa byli bracia Stanisław i Mieczysław Działowscy. Byli to konstruktorzy samolotów, pochodzący z naszego miasta, którzy mieli duży wpływ na rozwój lotnictwa w Mielcu. Na temat ich historii, udziału w powstaniu pierwszego mieleckiego lotniska i wpływie na lotnicze tradycje, rozmawialiśmy z Januszem Haliszem, historykiem i muzealnikiem, kierownikiem Muzeum Historii Fotografii „Jadernówka”.
reklama

Jak zaczęła się lotnicza historia braci Działowskich? Wiadomo, że pan Stanisław uciekł z Polski w czasie I wojny światowej prawda?

To prawda, natomiast on przez cały czas nie odpuszczał myśli, żeby swoją przyszłość związać z lotnictwem w Polsce. Poprzez służbę wojskową razem z bratem - Mieczysławem, poszli w tym kierunku. Ważne jest to, że mimo iż z początku nie było tutaj warunków do lotnictwa, to pozostawali w kontakcie z Mielcem, nawet będąc w Bydgoszczy, gdzie skonstruowali szybowiec „Bydgoszczanka”. Później powstała spółka DKD, która nazwę wzięła od nazwisk jej założycieli (Działowski-Kruger-Działowski). Jan Kruger niewiele miał wspólnego z lotnictwem. Był szewcem, który dysponował pewnymi pieniędzmi. Nie były to ogromne sumy, ale zdecydował się na zainwestowanie w projekty braci Działowskich.

Zdjęcie z wnętrza samolotu DKD.

Jak w tamtych czasach podchodzono do lotnictwa?

W ogóle lotnictwo, od kiedy pojawiło się w świadomości publicznej cieszyło się ogromnym zainteresowaniem w połączeniu z pewnym respektem. Ludziom cały czas nie mieściło się w głowie że tak ciężka maszyna może wzbić się w powietrze. Osoby, które zajmowały się lotnictwem zawodowo, tak jak bracia Działowscy, były wyjątkowo traktowane. W czasie pierwszego przelotu Działowskich nad Mielcem, pojawiły się informacje, że kobiety zostawiły rosoły na piecach, a była to niedziela. Ponoć były tak zapatrzone w niebo, że obiady się przypaliły.

Jaki wpływ mieli bracia Działowscy na rozwój lotnictwa w Mielcu?

Działowscy bardzo chętnie przyjeżdżali do Mielca i wspierali amatorskie lotnictwo, które rodziło się tutaj przy pomocy ligi obrony przeciwpowietrznej. To była organizacja, która miała wykształcić te „odruchy obronne” w przypadku zagrożenia, a oprócz tego miała propagować lotnictwo sportowe i turystyczne. Wtedy jeszcze niewielu ludzi patrzyło na lotnictwo pod kątem militarnym. Komitet ligi obrony przeciwpowietrznej był wysoko oceniany przez zarząd w Krakowie. W drugiej połowie lat dwudziestych Działowscy już byli znani ze swoich osiągnięć konstrukcyjnych oraz z prób w zawodach lotniczych. Jeśli dobrze pamiętam, w 1927 roku w czasie wizyty braci w Mielcu, powstał koncept budowy awionetki, która miała nosić nazwę „Mielec”. Mielczanie założyli wówczas komitet obywatelski i zaczęli zbierać pieniądze. Powstały nawet pocztówki okolicznościowe. Ponoć na tym spotkaniu padł pomysł utworzenia tu lotniska. Powstał komitet budowy lotniska turystycznego w Mielcu, który doprowadził do tego, że w lipcu 1931 roku to lotnisko zostało otwarte. Zwrócono się najpierw do gminy i miasta o dzierżawę odpowiedniego terenu. Pod lotnisko przeznaczono teren błoni pomiędzy dzisiejszymi ulicami Kazimierza Wielkiego i Wolności. Spotkało się to również z protestami. Trzeba pamiętać że Mielec nie był metropolią. To było miasteczko rolnicze, i nawet samorządowcy czy burmistrzowie prywatnie zajmowali się chociażby hodowlą zwierząt. Podnoszono argument, że lądujące samoloty będą płoszyć bydło, ale ostatecznie projekt został przegłosowany i lotnisko powstało. 5 lipca lotnisko zostało otwarte i poświęcone, w czym Działowscy również brali udział.

Zdjęcie z otwarcia lotniska turystycznego w Mielcu.

Jaką rolę pełniło lotnisko turystyczne w Mielcu?

2 razy do roku odbywały się tam zawody lotnicze. Wielokrotnie pisano o tym na łamach „Skrzydlatej Polski”. Lotnisko w Mielcu często było częścią większych zawodów, czy to jako punkt, nad którym przelatywali zawodnicy, czy też jako miejsce lądowania. Były też zawody w lotach okrężnych, oraz lądowanie w punkcie. Lotnisko turystyczne w Mielcu, przy dużym wsparciu merytorycznym braci Działowskich, było pierwszym placem w mieście, gdzie odbywały się też inne imprezy. Udostępniano ten teren na potrzeby przystosowania wojskowego młodzieży, czy pokazy towarzystwa gimnastycznego „Sokół”. Lotnisko straciło swoją rangę około 1936 roku, kiedy lotnictwo sportowe przechodziło mały kryzys, a Mielec był pomijany przy organizacji większych zawodów. Bardzo ważne jest natomiast obalenie pewnego mitu. Wielokrotnie spotkałem się w Mielcu z przekazem, że dzięki braciom Działowskim i powstaniu lotniska turystycznego zostały tu utworzone zakłady lotnicze. Te zakłady zostały zbudowane w ramach centralnego okręgu przemysłowego. Władze kierowały się zupełnie innymi względami niż to czy w Mielcu jest lotnisko sportowe czy nie. Tym bardziej, że zakłady powstały w zupełnie innym miejscu. Jest to swego rodzaju mitologia regionalna.

Zdjęcie pasa lotniska turystycznego w Mielcu.

Czyli nie jest do końca tak, że Mielec zaraził się lotnictwem, kiedy Działowscy przylecieli tu po raz pierwszy w 1927 roku?

To ma na pewno związek z ligą obrony przeciwpowietrznej, która już wówczas działała. O ile dobrze pamiętam, to była wspólna inicjatywa żeby Działowscy przylecieli do Mielca. Można natomiast powiedzieć, że od tego 1927 roku zaczęło się to zainteresowanie, które zaowocowało budową lotniska turystycznego. To był jeden rozdział, który trwał do 1936 roku, a potem powstał kolejny w postaci zakładów lotniczych. Nie jest to natomiast ze sobą powiązane w żaden sposób.

Uczestnicy ćwiczeń LOPP na lotnisku turystycznym w Mielcu.

Jak wyglądały pierwsze projekty braci Działowskich?

Pierwszymi projektami był motor, oraz szybowiec „Bydgoszczanka”. Ten motor to była specyficzna konstrukcja. „Bydgoszczanka” z wyglądu również była dziwnym tworem. Wzbudzała dość duże zainteresowanie, ale z tego co wiem przy okazji jakichś zawodów się rozbiła. Obyło się na szczęście bez ofiar.

Czy mógłby pan powiedzieć coś więcej na temat awionetki „Mielec”?

Ona de facto nigdy nie powstała w związku z tym, że nie udało się zebrać odpowiednich funduszy. Działowscy zrobili jednak ukłon w stronę swojego miasta i na stateczniku DKD-3 namalowali herb Mielca. Miał to być swego rodzaju symbol tego, że ta awionetka „Mielec” miała powstać.

DKD-3 z widocznym gryfem na stateczniku.

Trafiłem w internecie na źródło, z którego wynikało że w czasie pierwszej wizyty Działowskich w Mielcu, wzbudzili oni na tyle duże zainteresowanie, że władze miasta postanowiły wesprzeć ich finansowo. Herb na DKD-3 i na kolejnych maszynach miał być wynikiem umowy.

Trzeba pamiętać, że w Mielcu jest wielu pasjonatów lotnictwa, emerytowanych pracowników WSK czy ludzi starszego pokolenia, którzy idą w kierunku tej legendy, że to dzięki braciom Działowskim powstały zakłady lotnicze w Mielcu. Nie jest to oparte na źródłach historycznych tylko przeważnie na przekazach ustnych. Jak chodzi o zakłady lotnicze, to Działowscy nie mieli z tym nic wspólnego. To była decyzja czysto strategiczna. To było odpowiednie miejsce na mapie, daleko od jednej i drugiej granicy. W pobliżu zresztą był Rzeszów, gdzie też były zakłady lotnicze. Według założenia zakłady w Mielcu nie miały być fabryką produkującą samoloty. Miał się tu odbywać montaż, więc przywożono też części z Rzeszowa, a nie wszystko było produkowane na miejscu.

Bracia Działowscy brali też udział w wielu konkursach lotniczych. Jak im się powodziło?

Z tego, co czytałem w prasie międzywojennej, była duża i nie zawsze uczciwa rywalizacja. Były samoloty DKD braci Działowskich i RWD (Rogalski, Wigura, Drzewiecki). Zdarzało się, że Wigura i spółka w czasie zawodów byli faworyzowani. Czytałem gdzieś w prasie o podejrzeniach sabotażu. Samoloty DKD miały zostać celowo uszkodzone, żeby osłabić ich parametry. W konkursach brano pod uwagę pułap, zasięg czy prędkość na danym odcinku. Co by nie mówić, jednak warszawskie osobistości były preferowane. W 1928 roku na DKD-4 Działowscy zdobyli pierwszą nagrodę w konkursie awionetek. To świadczy o jakości tego samolotu. Przeciwnicy już nie mieli argumentów. Działowscy jako konstruktorzy sami wiedzieli najlepiej jakie ich maszyny mają słabsze elementy. Gdyby wtedy cokolwiek „przekręcono”, to byłoby to już zbyt wyraźne. Ważne jest to, że zawsze samoloty DKD i RWD były w czołówce.

W czasie II wojny światowej Stanisław Działowski został pilotem brytyjskich sił powietrznych RAF. 15 października 1941 został ranny. Zmarł 19 marca 1942 w wyniku powikłań związanych z odniesionymi obrażeniami. Mieczysław Działowski przeżył wojnę. Działał w Aeroklubie Mieleckim, który nosi imię braci Działowskich. Zmarł w Mielcu w 1983 roku.

Wszystkie zdjęcia użyte w artykule pochodzą ze zbiorów Muzeum Historii Fotografii "Jadernówka".

reklama
Artykuł pochodzi z portalu korso.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama